top of page

Dlaczego szkoła nie uczy pisać?


Jednym z podstawowych zadań szkoły jest nauczenie dzieci pisania i czytania. Wciąż są to przecież jedne z najważniejszych umiejętności jakimi dysponujemy my – jako ludzkość (przynajmniej dopóki całkiem nie zastąpi nas AI…)


Uczniowie od pierwszych chwil spędzonych w murach szkolnych zawzięcie kreślą szlaczki, pętelki, literki po to, aby opanować tę skompilowaną sztukę utrwalania myśli za pomocą znaków graficznych. Nauka trwa nieprzerwanie, ściśle wypełniając uczniowską rzeczywistość. Od prostego naśladowania i rysowania po śladzie, poprzez kilometry przepisywanych zdań i dyktand, połacie wypracowań, charakterystyk, aż po stosy przedmaturalnych i studenckich notatek. Dzieci piszą, przepisują, zapisują, notują… czy potrafią jednak naprawdę… pisać?



Jakie umiejętności tak naprawdę kształtuje polska edukacja językowa? Zdecydowanie nacisk położony jest na techniczny aspekt pisania: wierne, czytelne i estetyczne kreślenie liter, a także poprawność ortograficzną i gramatyczną. Podręczniki i zeszyty ćwiczeń wypełnione są zadaniami typu „przepisz”, „uzupełnij wyrazami z ramki”, „wstaw odpowiednie u/ó w podane słowo”.

Dyktanda – tak znienawidzone przez kolejne pokolenia uczniów – służą wytknięciu wszelkich odstępstw od reguł poprawnej polszczyzny. Tymczasem warto się zastanowić, jaką skuteczność mają tego typu aktywności? W praktyce zadania polegające na odtwórczym przepisywaniu wykazyją się całkowitą metodyczną jałowością . Programy szkolne „tresują” dzieci regułami ortograficznymi ignorując fakt, że umiejętność poprawnego pisania (słów, zdań, wypowiedzi) nabywa się poprzez czytanie. Im więcej dziecko (dorosły również) czyta, tym lepiej utrwalają się w jego strukturach poznawczych obrazy wyrazów. Słowo z błędem ortograficznym „wygląda dziwnie”.


Oprócz techniki, jest też semantyczny aspekt nauki pisania, czyli umiejętność formułowania dłuższych wypowiedzi pisemnych zgodnie z kulturowymi zasadami różnych gatunków literackich i użytkowych. Uczniowie – zwłaszcza starszych klas szkoły podstawowej i średniej poznają i redagują takie formy pisarskie jak: charakterystyka, opis, opowiadanie, relacja, list czy podanie. Brzmi znajomo, prawda? Skoro "przerabia się" tyle różnych form stylistycznych, może więc chociaż ten etap edukacji językowej szkoła realizuje dobrze?


Akurat... Głównym problemem prac pisemnych z jakimi uczniowie mierzą się na lekcjach języka polskiego jest… nuda. Zazwyczaj tematy są zwyczajnie banalne, odtwórcze. Nie wymagają refleksji nad postawionym problemem, ale dopasowania się do oczekiwań nauczyciela, autora podręcznika czy klucza na egzaminie. To, co powinno być czynnością twórczą i kreatywną, redukuje się do spełnienia kilku, przewidywalnych wytycznych. Zadania stawiane przed uczniami nie wywołują w nich emocji (no, może z wyjątkiem zniechęcenia lub obawy). W literaturze zachodniej wymieniane są szerokie wachlarze gatunków literackich, w których mogą sprawdzać się uczniowie, a których polska szkoła niestety nie zauważa, ograniczając się do kilku, sztampowych rodzajów.


Część polskich wypracowań ma wręcz absurdalny charakter: np. klasowe układanie listu do babci. Czyjej babci? Przecież nie istnieje taki byt jak zbiorowa, klasowa babcia? Niechże ten list napisze konkretne dziecko do swojej własnej babci. A list zbiorowy niech jest adresowany np. do komitetu rodzicielskiego w sprawie dostawienia nowej huśtawki na boisku szkolnym. Teksty układane w klasie, przepisywane z tablicy nie są tekstami dzieci, dlatego nie mają one do nich osobistego stosunku.


O ile jednak aspekt techniczny (nadeksponowany) i aspekt semantyczny (okrojony i schematyczny) pojawiają się w programach szkolnych, całkowicie ignorowany jest aspekt pragmatyczno-twórczy – czyli ten, który de facto jest ostatecznym celem pisania. Pisanie bowiem nie służy odtwarzaniu, ale daje niezwykłą możliwość wyrażenia siebie, uformowaniu własnych myśli z chaotycznej plątaniny w klarowną strukturę, a wreszcie umożliwia komunikację z odbiorcą (czytelnikiem).


Polscy uczniowie, nie dość że piszą do szuflady, to w dodatku do szuflady nauczyciela. Ten, jest jedynym odbiorcą, a jednocześnie arbitralnym sędzią. Nie zwraca się uwagi na to, że pisanie jest procesem wymagającym czasu. Uczeń ma dostarczać końcowy, idealny produkt, którego wartość i tak zostanie przeliczona na liczbę błędów ortograficznych i stylistycznych. Nie ma miejsca w klasie szkolnej na prezentację wypracowań przed rówieśniczym audytorium, wchodzenie w dialog z powodu napisanego tekstu i wymianę myśli i idei. Nie ma miejsca na kształtowanie umiejętności redakcyjnych, edytorskich.

Dzieci bardzo szybko uczą się tego, że wypracowanie należy skonstruować z najmniejszym wkładem energii w celu zaspokojenia oczekiwań nauczyciela. Nauczyciele, chcąc utrzymać kontrolę nad procesem edukacyjnym przestali być ciekawi tego, co uczeń ma do powiedzenia. Praca pisemna wiąże się z poczuciem lęku przed oceną, brakiem wiary we własne siły. Nie dziwi więc, że dorośli Polacy z takimi oporami podchodzą do kwestii napisania czegokolwiek i chętnie wyręczają się usługami copywriterów i sztucznej inteligencji.


Jak to więc jest z tym pisaniem w szkole. Czy nie ma ratunku przed odtwórczością, schematycznością i nudą? Ależ oczywiście, że jest. Twórczy nauczyciele nie zamykają się (ani swoich uczniów) w wąskich ramach podręcznikowych zadań. Dają możliwość swobodnych wypowiedzi, odwadniają, że pisanie może przynosić radość i dumę. Łączą szkolne zadania z życiem pozaszkolnym niwelując schizofreniczny podział na „świat w szkole” i „świat prawdziwy”.





12 wyświetleń0 komentarzy

Commentaires


bottom of page